sobota, 23 listopada 2013

IX

Niedobrze jest planować.
I pomimo, że jest to abstrakcją, bo jakiś plan mieć trzeba, najlepiej jak najwięcej - no właśnie. Trzeba mieć ich wiele, bo poprzednie się rujnują.
Czasem siedząc lub spacerując M. wzdycha do mnie rozczarowana "To nie tak miało być...". Kiwam wtedy głową, bo gdyby ktoś rok temu o tej samej porze powiedział mi, że tak będzie wyglądała moja rzeczywistość to wyśmiałabym go, odsyłając na leczenie. Rok temu radośnie co rano biegałam na uczelnię, mając własnie najlepszy semestr w życiu. Wszystko mnie interesowało, mogłam się wykazać i byłam w tym faktycznie dobra - "kujon", pokazywali palcami. A ja po prostu lubiłam temat. Wszelakie nawroty depresyjne ustały, robiąc miejsce samozadowoleniu. Moja intelektualna samoocena skoczyła tak, że nie widziałam dla siebie rzeczy nie do zrobienia. Nie było się czego bać, wiedziałam, że jeśli taki poziom utrzymam, to będę naprawdę dobrym biologiem.
Rok temu, radośnie uczyłam się wraz z K. na linii Skype'a, będąc jej wdzięczną, że ta zechce przytakiwać mi regularnie, podczas gdy wbijam sobie do głowy fakty z kosmosu.
Rok temu czekałam aż A. wróci z Hiszpanii by spacerując z nią po mieście mówić, że jest tak dobrze, że jest tak jak nigdy nie było, że... daję radę.
A dziś?
Dziś siedzę na zgliszczach własnego sukcesu, nie tylko swojego zresztą. Siedzę na zgliszczach własnego życia - po raz kolejny. Z tym, że ostatnio byłam młodsza, miałam mniej na głowie i jedyne co sypało się popiołem to moje serce. Teraz stoję po pas w popiołach własnego życia, bytu, wykształcenia i stabilności emocjonalnej.
M. wytrwała. Jednak mówi, że jest jej tam samej źle. P. w przyszłym roku jedzie do Nowego Jorku, więc ten czas poświęca namiętnie na odkładanie pieniędzy.
A ja? Ostatnio pisałam, że chcę zacząć od nowa. No i według planu miałam być już w połowie drogi ku nowemu.
Jednak jak zwykle w takich wielkich planach osunęła się jedna cegiełka. Jedna, fundamentalna cegiełka, która zwaliła cały mur. Praca, która miała dać mi "nowe" wciąż odsuwa się w czasie przez nagły zastój w ilości pracy do wykonania w firmie.
Oczekiwanie powoli mnie wykańcza.
Okrutna przyjaciółka w mojej głowie łapczywie wyciąga po mnie ręce, ciągnąc ku ziemi. Sprawia, że pisanie przynosi palący ból nadgarstków, rozdrapywanej nerwowo z bezsilności skóry.
Czekanie wierci dziurę w mózgu. Karmi nadzieją i sieje wątpliwości. Nikt nie lubi czekać.
Wykonałam już wszystkie swoje ruchy, losie. Teraz twoja kolej. Bym mogła iść dalej.
To nasza partia szachów. Której nie planuję przegrać. No właśnie - to planowanie...

8 komentarzy:

  1. Kochanie zobaczysz ten rok wyjdzie nam na dobre! Na pewno! Co nas nie zabije to wzmocni ^^ Plany czasem nie wypalają ale widocznie tak miało być i ostatecznie na pewno wyjdzie to na dobre!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wczoraj to nie był dobry dzień. Depresyjna sobota. Pewnie Cie to wcale nie pocieszy, ale też mam mase wątpliwości co do studiów i całej egzystencji tutaj. Jestem w innej sytuacji ale bez przerwy mam wrażenie, że jestem na krawędzi oblania, niby ślizgam się jakoś i poprawki mam jak na razie tylko z systematyki bezkręgowców (niespodzianka), ale uświadomiłaś mi, że wmawianie sobie, że 'najgorszy pierwszy rok, później będzie łatwiej' jest bez sensu, bo już nigdy nie będzie łatwiej, a nawet najlepszym może się nogą powinąć w każdym momencie. Na dodatek te studia poza wiedzą i poszerzeniem własnych zainteresowań dają niewiele, nie ma co sie oszukiwać, że na biologów pracodawcy czekają z otwartymi ramionami. I to jest chyba własnie najsmutniejsze, taka bezsilność, że dawanie z siebie wszystkiego to nadal może być za mało.Także łączmy się w bólu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie warto planować... życie i tak przynosi niespodzianki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Podobno, żeby rozśmieszyć Boga, trzeba opowiedzieć mu o swoich planach... ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam tak samo jak Ty ;)
    Laura chyba też tak ma ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie planuj. Nie będzie tylu rozczarowań.

    OdpowiedzUsuń
  7. planowanie i wyobrażanie sytuacji budzi rozczarowania, a to jest smutne... lepiej się nie nastawiać :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Trzeba mieć choć plan ramowy, by wiedzieć do czego się w życiu dąży. A że osiągnięcie celu zabierze więcej czasu niż początkowo założyłaś? Może to marne pocieszenie, ale gdy osiągniesz cel, ten "stracony" czas przestanie się liczyć...

    OdpowiedzUsuń